Ewangelia Mt 26,69-75
Piotr zaś siedział zewnątrz na dziedzińcu. Podeszła do niego jedna służąca i rzekła: «I ty byłeś z Galilejczykiem Jezusem». Lecz on zaprzeczył temu wobec wszystkich i rzekł: «Nie wiem, co mówisz». A gdy wyszedł ku bramie, zauważyła go inna i rzekła do tych, co tam byli: «Ten był z Jezusem Nazarejczykiem». I znowu zaprzeczył pod przysięgą: «Nie znam tego Człowieka». Po chwili ci, którzy tam stali, zbliżyli się i rzekli do Piotra: «Na pewno i ty jesteś jednym z nich, bo i twoja mowa cię zdradza». Wtedy począł się zaklinać i przysięgać: «Nie znam tego Człowieka». I w tej chwili kogut zapiał. Wspomniał Piotr na słowo Jezusa, który mu powiedział: «Zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz». Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał.
Nauka 3
Kiedy Jezus stanął przed Wysoką Radą pozostał sam jeden. Jeszcze kilka dni wcześniej ludzie krzyczeli witając Go wjeżdżającego do Jerozolimy. Dopiero wołali Hosanna. Kładli przed Nim swoje płaszcze i radowali się z Jego przybycia. Chcieli obwołać Go królem. Chcieli aby panował, aby zasiadł na tronie Dawida i władał Izraelem jako Mesjasz, wyzwoliciel, jako prawowity władca. Lecz teraz? Stał sam jeden, zupełnie opuszczony przed szalejącym tłumem, który niepomny swojego wcześniejszego nastawienie i humoru. Teraz tłum miał ochotę popatrzeć na krew i umierającego człowieka.
Kiedy Piotr stanął pośród tego tłumu, nie potrafił ukryć przerażenia. Był mężnym człowiekiem, był zaprawionym w trudach życia i pracy rybakiem, był przyjacielem Jezusa. Kiedy jednak spojrzał na szalejący tłum, na ocean nienawiści, który rozlał się po ludzkich sercach nie starczyło mu odwagi. Nie dał rady. Ugiął się pod ciężkim wzrokiem kobiety. I ty byłeś razem z Nim. To było raczej stwierdzenie niż pytanie. Jednak Piotra zaprzeczył. Nie miał odwagi przyznać, że należał do uczniów Jezusa. Bał się o swoje życie. Co prawda kilka godzin temu zapewniał Jezusa, że razem z Nim pójdzie na śmierć, że odda za Niego życie, ale teraz…
Dokładnie tak samo jest z nami. Czasami mamy naprawdę dobre zamiary. Chcielibyśmy się zmienić, chcielibyśmy coś powiedzieć w towarzystwie, bronić Pana Jezusa, Kościoła, tylko w konfrontacji z ludzkimi spojrzeniami, z plotkarskimi językami nie mamy odwagi. Czasami w akcie bojaźni, przepełnieni strachem wyrzekamy się naszych wartości, nie potrafimy ich bronić, zwyczajnie nie potrafimy być odważnymi.
Kiedy Piotr myślał, że już jest bezpieczny, że już oddalił się od tłumu, dojrzała go inna kobieta. I znów wskazała palcem i wyrzekła: Ten był z Jezusem Nazarejczykiem.
Krzyk który wyrwał się z gardła, zaskoczył samego Piotra: „Nie znam tego Człowieka!” To już nie wyznanie, nie zaprzeczenie, ale zaparcie tak mocne, że przenika aż do kości, do samego sedna serca. Tak bardzo, że porusza najgłębsze zakamarki człowieczeństwa.
Czy można bardziej się zaprzeć? Czy można bardziej zdradzić?
Po raz trzeci podeszli do niego ludzie i zaczęli wskazywać go jako ucznia. Nie zaprzeczaj Piotrze, bo przecież jesteś tak samo jak tamten ubrany, tak samo mówisz, z takim samym akcentem, mówiłeś te same rzeczy. Na pewno Go znasz.
„Nie znam!” Krzyczy Piotr i w tym właśnie momencie pieje kogut. Zapowiedź Jezusa spełniła się. Jeszcze przed chwilą Piotr obiecywał, że odda za Mistrza swoje życie, jeszcze przed chwilą był Jego przyjacielem, kochał Go całym sercem, a teraz?
Jedyne co przychodzi na myśl to słowo „zdrajca”, sprzedawczyk, który w obawie przed ludźmi zaparł się przyjaciela, mistrza, nauczyciela, zbawiciela.
Ludzki osąd takiego człowieka jest co najmniej dramatyczny. Brakuje w słowniku kulturalnego człowieka słowa, którym można by określić czyn i sprawcę.
Gdy Piotr usłyszał pianie koguta zapłakał. Trudno powiedzieć co czuł, co przepełniało jego serce. Jak bardzo żałował tych kilku dni słabości. Jeden ze świętych mówiących o Piotrze powiedział, że łzy żalu płynące po twarzy apostoła wyrzeźbiły mu bruzdy w twarzy, że nigdy nie przestał opłakiwać tych kilku chwil, w których nie był na tyle mocny by wytrwać przy Panu Jezusie.
Poprzez łzy zobaczył twarz Mistrza. Jezus pomimo całego bólu, pomimo rozwścieczonego tłumu spoglądał wprost na niego. Piotr nigdy nie wypowiedział głośno słowa przepraszam, nigdy nie wytłumaczył Jezusowi dlaczego tak właśnie się zachował. Lecz spojrzał w oczy Pana i dostrzegł w nich nic innego jak miłość. Nie musiał mówić przepraszam. Wyszeptał to cichutko patrząc na Jezusa i niemalże usłyszał – wybaczam.
Przebaczenie względem Piotra dokonało się niemalże natychmiast po grzechu zaparcia. Piotr nie zwlekał. Gdyby tylko mógł natychmiast podbiegłby do Jezusa, natychmiast upadłby do Jego nóg. Tak bardzo pragnął wybaczenia.
Jest jeszcze jedna postać tego dramatu. To ten, który sprzedał Jezusa za 30 srebrników. Nie umiem powiedzieć co mogło być w sercu Judasza, co nim kierowało. Lecz cokolwiek to było, sprawiło, że doprowadził kohortę do miejsca w którym modlił się Jezus i pocałunkiem wydał swojego Mistrza. To zaskakujące, że znak miłości, pocałunek staje się tu znakiem zdrady.
Judasz tak rozważając na zimno i przyglądając się z boku, popełnił grzech tak podobny do tego uczynionego przez Piotra, że nie sposób nie porównywać tych dwóch ludzi. Jednak Judasz, sam wydaje na siebie wyrok.
Piotra spogląda na Jezusa i żałuje z całego serca. Judasz również spogląda na swojego Mistrza i również pełen jest żalu. Każdym swym tchnieniem, żałuje tego co zrobił. Marzy o tym, aby cofnąć czas. Gdyby to było możliwe nigdy by do tego nie doszło, na pewno nie popełniłby tego samego błędu.
Piotr spogląda na Jezusa i błaga o wybaczenie, a kiedy dostrzega Jezusa jest pewien, że ten mu wybaczył.
Judasz spogląda na Jezusa i jakże pragnie wybaczenia, ale nie potrafi o nie poprosić. Nie potrafi wybaczyć sam sobie. Gdyby tylko poprosił o wybaczenie. Gdyby tylko spojrzał w oczy Mistrza. Gdyby tylko zechciał uwierzyć w nieskończoną potęgę Chrystusa.
Kiedy stajemy przed Bogiem, kiedy spoglądamy na nasze życie Jego oczami, możemy dostrzec Jego przeogromną delikatność.
Czasami zastanawiamy się, dlaczego Bóg dopuszcza to co złe. Dlaczego dopuszcza grzech. Czemu pozwala człowiekowi grzeszyć i czynić to co złe?
Upadamy gdyż jesteśmy słabi. Każdy człowiek z powodu grzechu pierworodnego ma skłonność do słabości, do grzechu. Grzech jest potrzeby człowiekowi. Po co grzech? Ukazuje naszą słabość. Gdyby nie grzech nasza pycha przerosłaby pychę szatana. Grzech jak mówi św. Paweł, to oścień dla ciała i duszy, który nieustannie przypomina człowiekowi jak bardzo jest słaby i jak bardzo powinie liczyć na Boga.
Każdy nasz grzech, każde ziarno zła w naszym życiu to zaparcie się Bożej Miłości. Kiedy grzeszę, jestem jak Piotr zapierający się Jezusa, jak Judasz sprzedający swojego Mistrza. Każdy grzech to cierń w koronie cierniowej wbijający się głęboko w najświętszą głowę, każdy grzech to uderzenie rozrywającego najświętsze ciało bicza. Każdy grzech, to wydany na niewinnego Jezusa wyrok śmierci.
Nie da się uniknąć grzechu. Będziemy je popełniać zwyczajnie z ludzkiej ułomności, ale da się wyeliminować z naszego życia grzechy śmiertelne oddzielające nas od jedności z Bogiem.
Pamiętajmy na przepiękne słowa jednego ze świętych. Ludzką rzeczą jest upadać, lecz diabelską trwać w upadku.
Piotr upadł, lecz z grzechu się podniósł. Poprosił o przebaczenie i przebaczenie uzyskał. Nie ma takiego grzechu na świecie, którego Pan Jezus nie zechciałby wybaczyć. Przypomnijmy sobie scenę ukrzyżowania, gdzie modlił się za tych, którzy wbijali Mu gwoździe w ręce, za tych, którzy tak brutalnie obchodzili się w jego najświętszym Ciałem.
Judasz upadł, ale przebaczenia nie chciał. Sam siebie osądził i sam wykonał wyrok. Myślał że ucieka przed grzechem i odpowiedzialnością za niego, odszedł z tego świata zabierając swój ból i cierpienie, brak przebaczenia i wyrzuty sumienia ze sobą. Uciekając przed przebaczeniam, zaopatrzył się w cierpienie na wieki, przeżywając tą najstraszliwszą w życiu chwilę bez końca.
Dzisiaj Jezus zaprasza nas do korzystana ze zdrojów zbawienia. On wszystkim i bez żadnych ograniczeń daje przebaczenie. Wystarczy jedynie o nie poprosić.
Nie ma prostszej rzeczy jak spowiedź. Wystarczy oddać Jezusowi swoje serce w sakramencie pojednania. Uczynić rachunek sumienia, klęknąć do konfesjonału i wyznać grzechy, żałować za nie i chcieć się poprawić. Pokutować i modlić się.
Jezus po to umarł na krzyżu, po to cierpiał swoją mękę, po to leżał trzy dni w grobie i po to zmartwychwstał, aby pojednać Ciebie z Bogiem.
Kiedy Sprawiedliwy Bóg spogląda na duszę człowieka poprzez rany Jego Syna, poprzez Jego Mękę, śmierć, poprzez Jego Zmartwychwstanie, nie potrafi być już sprawiedliwy. To właśnie w tej świętej Męce, Śmierci i Zmartwychwstaniu jest nasze zbawienie.
Przyjmij ten wielki prezent jaki otrzymałeś od Boga. Zbawienie jest dla każdego, kto zechce je przyjąć. Pamiętaj, aby nigdy nie trwać w grzechu, to szatańska sprawa, pamiętaj aby jak najczęściej obmywać swoją dusze w Najświętszej Krwi Zbawiciela w Sakramencie Pojednania, bo to jest właśnie spojrzenie Piotra, wołającego do Jezusa o wybaczenie. Zawołaj do Niego, a On na pewno Ci przebaczy.