Rekolekcje Wielkopostne 2018 nauka 4

Ewangelia J 19,17-30

A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa. Wypisał też Piłat tytuł winy i kazał go umieścić na krzyżu. A było napisane: «Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski». Ten napis czytało wielu Żydów, ponieważ miejsce, gdzie ukrzyżowano Jezusa, było blisko miasta. A było napisane w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Arcykapłani żydowscy mówili do Piłata: «Nie pisz: Król Żydowski, ale że On powiedział: Jestem Królem Żydowskim». Odparł Piłat: «Com napisał, napisałem».

Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli Jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego żołnierza po części; wzięli także tunikę. Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. Mówili więc między sobą: «Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć». Tak miały się wypełnić słowa Pisma: Podzielili między siebie szaty, a los rzucili o moją suknię. To właśnie uczynili żołnierze.

A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: «Pragnę». Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało się!» I skłoniwszy głowę oddał ducha.

Nauka 4

Kończąc nasze spotkania rekolekcyjne nie sposób wprost nie wspomnieć o Tej, Która towarzyszyła Zbawicielowi od poczęcia do śmierci.

Kiedy była młodą dziewczyną przyszedł do Niej Archanioł Gabriel i zwiastował cudowną i radosną dla ludzkości nowinę. Jednak dla niej był to początek cierpienia i boleści. Wyobrażamy sobie jak bardzo ucieszyła się Maryja na wiadomość z Nieba. Pan Bóg wybrał ją na Matkę swojego Syna, posłał swojego posłańca aby zwiastował jej tą nowinę i zapytał czy jest gotowa pełnić Wolę Najwyższego.

Młoda dziewczyna, jeszcze nastolatka staje wobec ogromnej tajemnicy jaką jest działanie Boga w świecie. Nie jest w stanie pojąć wielkości dzieł Bożych, a Anioł zapytuje, czy zechce uczestniczyć w Bożym planie.

Dla nas to wspaniała nowina, która sprawia, że mamy życie wieczne, że możemy spokojnie spoglądać na bramę śmierci bo przecież mamy naszego Pana, który tą bramę przekroczył i powrócił, tego który zwyciężył śmierć i króluje jako Król życia. Jednak czy dla Maryi zwiastowanie miało takie samo znaczenie?

Anioł mówi Jej, że pocznie i porodzi dziecko, syna, któremu ma nadać imię Jezus. Stanie się to w niewyobrażalny dla człowieka sposób. Nie będzie pożycia z mężczyzną, a dziecko zwyczajnie STANIE SIĘ w Jej łonie. Przecież co prawda jest już poślubiona Józefowi, ale nie mają jeszcze prawa mieszkać razem i jeszcze przez rok muszą się wstrzymywać zanim będą mogli wspólnie zamieszkać. A to oznacza, że gdy ludzie dowiedzą się o poczęciu, oskarżą Ją o cudzołóstwo.

W tamtejszym społeczeństwie nie było panien z dziećmi. Cudzołożnice karano śmiercią. Maryja godząc się na działanie Boga w swoim życiu stawia na szali nie tylko dobre imię swoje własne, ale i swojej rodziny, swojego męża Józefa oraz dosłownie swoje własne życie. Udowodniwszy cudzołóstwo, ale to przecież nie takie trudne jeśli ktoś jeszcze nie ma prawa współżyć, prawo nakazuje taką osobę zabić przez ukamienowanie.

Maryja jednak wydaje się nie myśleć o sobie. Może nie zdaje sobie sprawy co oznacza powiedzenie Tak, ale bardziej prawdopodobne, że zwyczajnie oddała wszystko w ręce Boga. Skoro chcesz mieć Syna, a jesteś przecież wszechmocny to ja chcę tego samego co Ty. Takie postawienie sprawy zmienia sposób w jaki patrzymy na tę młodą dziewczynę.

Jej zaufanie jest rzeczywiście wyjątkowe i niespotykane. To zaufanie będzie towarzyszyło Jej przez całe życie. Kiedy będzie musiała stawić czoła swoim rodzicom i powiedzieć im, że spodziewa się dziecka, które nie jest dzieckiem Józefa. Kiedy będzie musiała stanąć przed Józefem i zakomunikować mu idiotyczną z ludzkiego punktu widzenia wiadomość, mówiąc, nie zdradziłam cię, nigdy z nikim nie byłam, ale jestem brzemienna, a dziecko które noszę jest dzieckiem Boga. Kiedy będzie rodzić swojego jedynego syna w smrodzie cuchnącej stajni, kiedy będzie musiała uciekać, aby ratować życie swego dziecka.

Będzie Jej towarzyszyć aż pod krzyż. Tam zupełnie nie rozumiejąc dlaczego Jej Syn musi umrzeć i to taką haniebną śmiercią. Nidy nie uczynił nic złego. Pomagał każdemu kto pomocy potrzebował. Starał się być wszystkim dla każdego. A jednak postanowiono Go zabić. I to za co? Za to, że uleczył chorych, za to że wskrzeszał umarłych. Za to, że przebaczał grzesznikom, za to, że nauczał dobra, miłości i poszanowania każdego człowieka.

Maryja stała pod krzyżem zapatrzona w zniszczone ciało swojego dziecka. Widziała jak drżą Mu wszystkie mięśnie w ogromnym bólu i cierpieniu, jak płyną z palących oczu łzy. Patrzyła na poruszające się bezsilne, spragnione usta. Nigdy nie wydobyło się z nich nic złego i za to właśnie zostały tak bardzo zmasakrowane. Tak na prawdę to nie da się opowiedzieć co czuło Jej serce.

Kiedy Jezus miał 40 dni, a Maryja była jeszcze bardzo młodziutka przyniosła Go do świątyni, aby zwyczajem Izraela ofiarować Go Bogu. Wtedy na portyku podszedł do Niej pewien starzec i wziął z Jej rąk dziecko. Błogosławił je i cieszył się, że dane mu było przywitać Mesjasza. Wtedy spojrzał na Nią i ze smutkiem wyrzekł słowa, które miały spełnić się pod krzyżem. „A Twoje serce miecz przebije.”

Matka patrząca na tak potworne cierpienie i konanie swojego Syna. Matka, której serce jest rozerwane na milion krwawiących kawałków. Jakże chciałaby być na Jego miejscum byle tylko nie patrzeć na Jego cierpienie. Chciałaby wykrzyczeć, „Zróbcie to mnie! Zostawcie Go w spokoju!” Lecz mogła tylko stać i patrzeć.

Maryja zupełnie nie rozumiała, dlaczego taka właśnie jest wola Boga, ale zupełnie Mu też zaufała. Ciężko to zrozumieć, ale oprócz cierpienia i niewyobrażalnego bólu nie było w jej sercu złości, rozpaczy, nienawiści.

Patrząc na żołnierzy przybijających jej Syna do krzyża nie była nawet na nich zła. Było jej ich zwyczajnie żal. Modliła się także za nich. Do Jezusowego szeptu: „Ojcze, odpuść im bo nie wiedzą co czynią.” Dołączyła się i Jej modlitwa.

Zaryzykuje tu stwierdzenie, że gdyby któryś z krzyżujących Jezusa żołnierzy na przykład by się zranił i potrzebował pomocy, to Ona pierwsza pośpieszyła by ulżyć w cierpieniu.

Ta wielka miłość i zaufanie Maryi bierze się z Jej wielkiej miłości do Jezusa. Ta siła przebaczenia, miłości i miłosierdzia tkwiła tak bardzo z Jej Niepokalanym Sercu, że została z ciałem i duszą wzięta do nieba. Nie mogła pozostać tu na ziemi i podzielić losu wszystkich innych śmiertelników. Jej miłość zwyciężyła wszystko.

Dzisiaj na zakończenie naszych rekolekcji właśnie Ona staje przed nami. Właśnie ta, która w sposób doskonały wypełniła wolę Boga i ta, którą Jezus dał nam za Matkę. Słowa Jezus z krzyża są dla nas ratunkiem i pociechą.

Ona jak każda Matka ma dla nas ogromną cierpliwość i niezwykłą wyrozumiałość. Czasami jak to dzieci narozrabiamy, powiemy coś niestosownego, coś niedobrego, czasami jak dzieci uczynimy coś bardzo nieprzemyślanego i wyjątkowo głupiego, ale za każdym razem kiedy postanawiamy się poprawić i zmienić swoje życie możemy przyjść do Niej i zwyczajnie się przytulić. Nasze „Mamo” wystarcza za wszystko. Ona nie będzie chciała od nas żadnych deklaracji, żadnych przysiąg i obietnic. Kocha nas całym sercem jak kocha Jezusa. Wysłucha każdej zanoszonej do Niej prośby i nieustannie wstawia się u Boga za nami, Jej dziećmi.

W tegorocznych rekolekcjach mówiliśmy o Bożej Miłości i przebaczeniu. Nie zapominajmy, że najlepszą, najwspanialszą orędowniczką jest nasz Matka Najświętsza, Maryja.

Jeśli nie umiemy przebaczać, jeśli nie potrafimy poradzić sobie z życiem, jeśli nie wiemy co dalej robić, jęli jesteśmy zagubieni i nierozumiani, zawsze udajmy się do Niej. Maryja wysłucha nas. Ona wie co znaczy cierpieć, co znaczy trudne i bolesne życie. Ona nigdy się na nas nie gniewa, a jeśli wracamy przez Nią do Jezusa, sprawiamy Jej największą na świecie przyjemność.

Polecajmy siebie samych i nasze rodziny, naszą parafię, Ojczyznę i cały świat Maryi. Matko Zbawiciela, módl się za nami.